Home office – czyli kulisy pracy w domu

Pracując na etacie, uważałam się za mistrzynię organizacji. Gotowy plan. Wszystko dopięte na ostatni guzik. Idealna strategia. Pamięć godna najlepszych. Chodząca perfekcja. To ja!

Czas na zmiany

Pewnego dnia dojrzałam do decyzji, żeby “pójść na swoje” i otworzyć swoją firmę. Czy uwierzysz, że dojrzewałam do tej decyzji 4 lata?! Analizowanie, kalkulowanie, ogromne pokłady strachu i nagle zdecydowałam się na ten krok. Nie będę dzisiaj oceniać czy była to dobra decyzja. Jedno jest pewne. Z dnia na dzień moje całe życie wywróciło się do góry nogami. I to w całkowicie prozaicznych czynnościach. Dosłownie!

Standardowe pobudki o 6:00 zmieniły się w standardowe pobudki o 8:00. Później śniadanie i koniecznie ciepła kawa przy porannej prasówce. Po śniadaniu porządki w domu. Ze świadomością bałaganu za plecami nie da się pracować! W końcu czas na pracę. Ale tylko na chwileczkę, bo trzeba postawić ziemniaki na obiad, włączyć dwa prania, zrobić sobie maseczkę i pomalować paznokcie. Później zjeść obiad oczywiście w towarzystwie najlepszych seriali na Netflixie. Jeden odcinek, drugi odcinek, w połowie trzeciego przychodzi opamiętanie. Przecież jestem w pracy! W międzyczasie nieplanowane telefony od Klientów i czas typowe zadania mamy. A praca? Czekała na “lepszy czas”. Do zdjęć biżuterii musiałam kupić odpowiednią lampę, bo tylko noc zostawała mi na robienie zdjęć. W środku nocy publikowałam także nowe wzory w sklepie. A nawet zdarzało mi się opublikować post na Facebooku o 1:00 w nocy! Absurd [tak! Ja wiem, że istnieje planowanie postów, ale ja tak bardzo lubię chwalić się nowościami, które właśnie stworzyłam, że post o 1:00 w nocy wydawał być się zasadny]

Poznaj moje sprawdzone metody na home office

Organizacja miejsca do pracy

W pierwszej kolejności wygospodarowałam sobie miejsce do pracy. Nie jest to kanapa w salonie przy telewizorze ani stół w jadalni. Nie mam w domu pomieszczenia biurowego, dlatego moje biurko stanęło w sypialni. Zajmuje niewielką przestrzeń, ale taką, w której zawsze panuje porządek i w razie czego bardzo szybko można okiełznać chaos. Staram się, aby na koniec dnia moje stanowisko pracy zawsze było czyste – żeby łatwiej rozpoczynało mi się dzień pracy.

Przygotowanie planu działania

Pod ręką mam zawsze notatnik, w którym prowadzę listę zadań. Nie, nie korzystam z macierzy Eisenhowera do „segregowania” zadań na ważne i pilne, ważne i niepilne, nieważne pilne, nieważnie niepilne, ponieważ prowadząc jednoosobową działalność gospodarczą ta metoda po prostu nie działa. Zadania pilne i ważne w teorii powinnam delegować. Ale na kogo mam je delegować? Z kolei zadanie nieważne niepilne w mojej ocenie też się pojawiają i pojawiać muszą, bo oglądanie ulubionego serialu na Netflixie to dla mnie sposób na relaks, a nie zadanie, które mogę wyeliminować. Moja lista zadań jest bardzo prosta. Staram się je jak najszybciej zrealizować, ponieważ wiem, że dzięki temu:

  • niczego nie zawalę
  • nie doprowadzę do „pożaru”
  • będę miała więcej czasu dla siebie lub na realizację kolejnych projektów

Zadań, których nie zrealizuję w danym dniu nie przenoszę na za tydzień, czy za dwa, tylko na jutro.
Co ważne! Dzienne plany tak ustalam, żeby była je w stanie zrealizować!

Posiłki i przerwy w pracy

Do tej pory największą stratą czasu było dla mnie przygotowanie posiłków. Zrobienie wymyślnego drugiego śniadania nie zajmuje 5 minut, a ugotowanie obiadu zazwyczaj kradnie mi około godziny. Nie miałam tego problemu pracując na etacie. Dlaczego? Bo wszystkie posiłki przygotowywałam do pracy dzień wcześniej.

Postanowiłam wrócić do tego nawyku. Gotowanie obiadu na dwa dni to nic strasznego, a drugie śniadanie w postaci płatków z jogurtem zamiast sałatki z kurczakiem w żaden sposób mi nie umniejsza. Posiłki traktuję jako przerwę w pracy. Nie robię dodatkowych pauz. Choć wiem, że różnego typu poradniki rekomendują 5 minut przerwy po każdej godzinie pracy. Ale czy taka pięciominutówka coś da? Odciąga jedynie od projektu, do którego na nowo trzeba będzie wrócić po 5 minutach.

Rozpraszacze uwagi

Sprawdzanie prywatnego maila i przeglądanie tablicy na Facebooku potrafią zabrać naprawdę bardzo dużo czasu. Do tego jeśli dojdzie wspomniany jeden niewinny odcinek serialu na Netflixie i okazuje się, że mam w plecy kilka godzin. Czy warto? No właśnie. Odpowiedź jest bardzo prosta.

Ustalenie jasnych zasad

To, że „siedzę” w domu nie oznacza, że nic nie robię i całą swoją uwagę mam skupić na dzieciach, zwierzętach i domu. Ważne było ustalenie jasnych zasad z członkami rodziny.  


A Ty pracujesz zdalnie? Podziel się metodami na swój home office. Może uda mi się coś podłapać co jeszcze bardziej usprawni mój czas pracy.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *