Kiedy zdrada wychodzi na jaw – Rozdział 4: Konfrontacja

Kilka dni później zadzwonił znajomy policjant.

– Madzia, czy on jest w Warszawie? – zapytał bez wstępu.
– Z tego, co mówi, to tak – odpowiedziałam, nieco zaskoczona pytaniem.
– No to mamy go. Wcale nie jest w Warszawie, tylko namierzyłem go w Bielsku. Wygląda na to, że cały czas był pod Twoim nosem. – powiedział z tiufem w głosie policjant.

Słysząc te słowa, poczułam, jakby ktoś z całej siły uderzył mnie w brzuch. Mój świat się zatrzymał, a ja próbowałam zrozumieć, co właśnie usłyszałam. Przez chwilę czułam się oszołomiona, jakby to była scena z filmu, a nie moje życie.

Zdrada była teraz namacalna, bardziej rzeczywista niż kiedykolwiek. Nie tylko mnie okłamywał, ale robił to w sposób tak bliski, tak bezczelny. Ból i gniew zaczęły się mieszać, tworząc w moim wnętrzu burzę emocji.

Jak mógł to zrobić? Jak mógł mnie oszukiwać i zostawiać z dziećmi, podczas gdy był tak blisko? Moje zaufanie zostało zniszczone, a każdy fragment jego historii teraz wydawał się być jedynie częścią starannie utkanej sieci kłamstw.

Nadszedł czas na konfrontację. Nie mogłam już dłużej czekać. Mijający miesiąc przypominał mi, że zbliżają się święta Bożego Narodzenia, a ja nie chciałam spędzać ich w tej dziwnej iluzji, którą stworzył mój mąż. Cały czas gromadziłam dowody na rozwód z orzekaniem o winie. Dzięki nieocenionej pomocy znajomego policjanta oraz wsparciu moich przyjaciółek, czułam się silniejsza.

Zebrałam się na odwagę i postanowiłam porozmawiać z mężem. Musiałam poznać prawdę i wyjaśnić, co naprawdę się dzieje. Usiadłam na drugim końcu kanapy.

– Mamy o czym porozmawiać – powiedziałam zdecydowanie. Jego spojrzenie niepewnie błądziło po mojej twarzy, a ja wiedziałam, że nie mogę już uciekać od prawdy. – Powiedz mi, jak to jest, że cały czas mówisz mi, że wyjeżdżasz dla dobra naszej rodziny, że zależy Ci na tym, żeby chłopcy mieli łatwy start w dorosłość. Zwodzisz nas, że jeszcze tylko miesiąc, dwa i do nas wrócisz. A tak naprawdę totalnie robisz nas w chuja, prowadząc podwójne życie.

Zapadła grobowa cisza. Czekałam na jakąkolwiek reakcję, ale on nic nie mówił.

– Powiedz mi, co miałeś w głowie? Jaki miałeś plan? – ciągnęłam dalej.

Znowu cisza.

– Mój plan niezmienny – powiedział w końcu.
– Czyli? – dopytywałam, bo totalnie nie wiedziałam, o co chodzi.
– Chcę zacząć nowy duży projekt – odpowiedział, ale ta odpowiedź totalnie nic nie wnosiła w tę rozmowę. – Ciężko jest przełknąć porażkę – rzucił nagle.
– Jak długo to trwa? Trzy lata? Cztery lata? – kontynuowałam, próbując zrozumieć.

Znowu milczał. Czułam, że ta rozmowa do niczego nie prowadzi. Jego odpowiedzi na moje pytania w ogóle nie były odpowiedziami.

– Chcę rozwodu – rzuciłam w końcu.
– Dobrze – odpowiedział.

Powiedział po prostu “dobrze”. Zamiast bólu czułam dziwną pustkę. Wszystko, co myślałam, że wiem o naszym związku, zostało wymazane jednym słowem. Te wszystkie wspólne chwile, rozmowy, plany na przyszłość – wszystko wydawało się teraz być jedynie cieniem, fałszywą fasadą, którą on starannie budował. Zaczęłam się zastanawiać, czy cokolwiek w naszym życiu było prawdziwe.

Każdy jego gest, każda obietnica, każdy wyjazd “dla dobra rodziny” – wszystko to teraz jawiło się jako część jakiejś chorej gry. Czułam, jakby grunt usuwał mi się spod nóg, a cały mój świat, który znałam, nagle się rozpadł. Siedziałam naprzeciwko mężczyzny, który kiedyś był całym moim światem, a teraz był dla mnie kimś obcym, kimś, kogo nie potrafiłam zrozumieć.

Moje myśli błądziły, próbując znaleźć jakikolwiek sens w tym, co się działo. Ale sensu nie było. Była tylko pustka.

– Chciałabym, żebyś przemyślał, jaką masz propozycję dla nas i jak to widzisz. I mam nadzieję, że chociaż teraz staniesz na wysokości zadania, żeby wyjść z tego z twarzą. – powiedziałam.
– Ok – odpowiedział sucho. – od lat przyjeżdżam tu tylko dla chłopaków. – dodał.

Za tymi słowami kryła się gorzka prawda o tym, że przez lata byłam oszukiwana, że mój partner skrywał swoje prawdziwe intencje i uczucia. To stwierdzenie, że przyjeżdża tylko dla dzieci, tylko podkreśliło moje poczucie oszustwa i zdrady. Gniew mieszał się z bólem i żalem. Gniew na niego za to, że mnie oszukał, za to, że zniszczył nasz związek. Ból z powodu straty tego, w co wierzyłam, że było prawdziwe.

Czułam żal, że nigdy nie przyszedł ze mną porozmawiać, że nigdy nie wyraził, co go boli, co jest nie tak. Że sam nie próbował naprawić tego, co mu nie odpowiadało, tylko uciekł jak tchórz. To było jak cios w serce, gdy uświadomiłam sobie, że nasz związek był jednostronny, że on zawsze wybierał łatwiejszą drogę ucieczki niż konfrontacji. To uczucie było jeszcze bardziej bolesne niż samo rozstanie – poczucie, że nigdy nie poznałam prawdziwego człowieka, który przez tyle lat był u mojego boku.

W tej chwili wszystko, co chciałam, to zrozumieć, jak mogliśmy dojść do tego punktu i jak mam teraz ruszyć dalej. To była konfrontacja z prawdą, która była bolesna i trudna do zaakceptowania. Ale wiedziałam, że muszę stawić czoła tej sytuacji, żeby odzyskać kontrolę nad swoim życiem i znaleźć drogę do przodu.

– Przyjeżdżasz tu tylko dla chłopaków. Tylko dlaczego nie wziąłeś ze mną cztery lata temu rozwodu, kiedy zacząłeś nowy związek, nową relację, nową przyjaźń? Przyjeżdżasz raz na jakiś czas do chłopaków, ale poza tym średnio się nimi interesujesz. Liczę na to, że jak weźmiemy rozwód, to się zmieni i mam nadzieję, że zadbasz o ich przyszłość tak, jak obiecywałeś.

– Tylko to mam w głowie. – odpowiedział
– Liczę na to, że nie znikniesz teraz zupełnie z ich życia. Że pokażesz im, że mimo tego iż nasza relacja się rozpadła, potrafisz być wzorowym ojcem dla nich.
– Tak będzie.

Znowu zapadła cisza

– Podaj mi jeszcze adres, na jaki mam wysłać wezwanie do sądu – ciągnęłam dalej temat
– Wyślij tutaj, do domu, bo tu jestem zameldowany.
– Ale Ciebie tutaj nie ma, to jak chcesz odebrać wezwanie? – pytałam zdziwiona
– Nic nie szkodzi. Przyjadę sobie odebrać.
– Nie wygłupiaj. Podaj mi adres i po sprawie – ciągnęłam dalej temat, ale byłam bardzo zdziwiona tym, dlaczego podanie adresu jest takie problematyczne. – Aha, ona pewnie nie wie, że nie mamy rozwodu – powiedziałam głośno dostając nagle olśnienie, że tak mogło być.

Znowu zapadła cisza, a ja wiedziałam, że dalsza rozmowa nie ma sensu.

– Dokończymy tę rozmowę jutro. Zastanów się, jaką masz propozycję dla nas, a jutro ustalimy szczegóły.

Poszłam do łóżka, a on został na kanapie. Patrzyłam w sufit, ale myśli krążyły mi w głowie bezustannie. Byłam zmęczona fizycznie, ale jeszcze bardziej emocjonalnie. Moje serce było pełne bólu, rozczarowania i żalu. Było tak trudno pogodzić się z tym, co właśnie się wydarzyło.

Byłam rozdarta między chęcią zrozumienia, a jednoczesnym pragnieniem ucieczki od tej sytuacji. Zastanawiałam się, co przyniesie jutro, jak będziemy dalej prowadzić nasze życie.

W mojej głowie tańczyły obrazy przeszłości, wspomnienia chwil szczęścia, ale teraz miały one gorzki smak. Nie potrafiłam sobie wyobrazić, jak dalej będziemy funkcjonować jako rodzina, jak będą wyglądać nasze relacje. Było to uczucie kompletnego rozczarowania, jakbym straciła fundamenty, na których budowaliśmy nasze życie razem.


Następnego dnia szybko wyszedł z domu.

– Wrócę popołudniu i porozmawiamy – rzucił.

Zostałam sama z chłopcami i myślami pełnymi emocji. Moje myśli krążyły wokół niepewności i lęku. Co jeśli on teraz zniknie? Zapadnie się pod ziemię? Jak ja sobie poradzę finansowo? Z całą resztą od lat radziłam sobie bardzo dobrze, ale teraz, w obliczu rozpadającego się małżeństwa, wszystko wydawało się niepewne i niepokojące.

Moje myśli krążyły wokół tego, jak dalej będę musiała zapewniać stabilność dla dzieci, jak będziemy radzili sobie bez jego wsparcia emocjonalnego i finansowego. Byłam przepełniona obawami, ale jednocześnie też czułam w sobie iskierkę determinacji. Musiałam być silna dla dzieci, musiałam podjąć decyzje, które zapewnią nam wszystkim przetrwanie i dalszy rozwój.

W tej chwili życie wywróciło się do góry nogami, ale mimo wszystko wiedziałam, że muszę stawić czoła tej nowej rzeczywistości. Być może to był moment, w którym musiałam odkryć swoją siłę i niezależność na nowo, w odświeżonym kontekście życiowych wyzwań.


– Co proponujesz? – zapytałam, kiedy przyjechał popołudniu do domu.
– Zostawiam Wam dom. Nie chcę, żebyś mnie spłacała. I tak od lat sama spłacasz kredyt. Do tego zrobiłaś sporo inwestycji. Nie mówiąc o tym, że musicie mieć z chłopcami dach nad głową – powiedział.

Najgorsze było to, że nie wiedziałam, czy on mówi prawdę. Czy to kolejna bajka, która za chwilę nie będzie miała żadnego pokrycia. Z jednej strony cieszyłam się, że to zaproponował. Z drugiej strony miałam poczucie, że dopóki nie ma tego na papierze, to nic nie znaczy.

Mimo wszystko czułam wdzięczność. Decyzja mojego męża, że odda mi dom, w którym będę mieszkać z dziećmi po rozwodzie, była ogromnym krokiem naprzód. Dzięki temu szok dla dzieci nie będzie tak drastyczny – nie będziemy musieliśmy się przeprowadzać, dla chłopców niewiele się zmieni. To dało mi poczucie, że mogę zapewnić im stabilne i bezpieczne życie.

Oczywiście, dom był w kredycie, a wysokość miesięcznej raty w czasie pandemii wzrosła do prawie 3000 zł. To dla mnie samej ogromne obciążenie finansowe, które dodatkowo mnie martwiło. Ale mimo tego miałam poczucie, że jeśli uda mi się spłacić ten kredyt – dom będzie jedyną rzeczą, którą zostawimy naszym dzieciom.

– Samochód też przepiszemy na Ciebie. Jest Ci potrzebny, bo zawozisz chłopaków do szkoły i na zajęcia – dodał. – Co do alimentów na chłopaków, będę się dorzucał 3000 zł – kontynuował.

Wiedziałam, że muszę zachować zimną krew i roztropność. Nie mogłam pozwolić, aby emocje wygrały nad rozsądkiem. Zaproponowana kwota była wysoka, ale czułam, że nie pokrywa ona wszystkich naszych wydatków. To ja w ostatnim czasie panowałam nad budżetem rodzinnym. A utrzymanie dwóch nastolatków nie jest wcale tanie.

– Wiesz co, o alimentach porozmawiamy na spokojnie, bo jestem właśnie w trakcie wyciągania kosztów utrzymania naszych dzieci – odpowiedziałam stanowczo.

Potrzebowałam czasu, aby przemyśleć jego propozycje i zastanowić się, czy mogę mu w pełni zaufać. Były to ważne decyzje dotyczące naszej przyszłości i przyszłości naszych dzieci, które nie mogły być podejmowane w pośpiechu ani pod wpływem chwilowych emocji.

– Potrzebuję jeszcze adres do wysyłki wezwania do sądu – przekazałam.
– Wyślij na mój firmowy. Tam zawsze ktoś odbiera listy – odpowiedział.
– I mam jeszcze jedną prośbę. Nie oczerniaj mnie przed chłopakami. Nie chcę, żeby źle o mnie myśleli.

Nawet tego nie skomentowałam. Oczywiście, że nie będę oczerniać go przed chłopakami, ale nie ze względu na niego, tylko ze względu na dobro dzieci.

Pożegnał się z chłopcami i wyszedł z domu.


Wieczorem napisałam do niego na Skype: “Musimy porozmawiać jeszcze z naszymi dziećmi”.

– Mogę to zrobić sam – odpisał.

O nie. Natychmiast zapaliła mi się czerwona lampka w głowie. Nie ma mowy. Nie pozwolę mu na to. Przez lata tyle kłamstw. Nie ufam mu ani trochę. Kto wie, jaką historię im opowie?

– Zrobimy to razem – odpisałam
– Ok. Przyjadę jutro.

Rozmowa z dziećmi

– Chłopaki, musimy Wam coś powiedzieć – zaczęłam, czując jak serce mi w gardle bije. – Tata i ja… podjęliśmy decyzję o rozwodzie.

Ich niewinne twarze zastygły w bezruchu. Starszemu synowi w oczach pojawiło się przerażenie, a młodszy spojrzał na mnie z niedowierzaniem, jakby nie do końca rozumiał, co się dzieje.

– Dlaczego? – zapytał starszy, a jego głos zadrżał. Wiedziałam, że to pytanie tak naprawdę kieruje do nas obojga.
– Bardzo skrzywdziłem mamę. – odpowiedział mąż
– Ale dla Was nic się nie zmienia. Nadal będziecie mieli mamę i tatę, nadal będziemy się o Was troszczyć – próbowałam ratować sytuację
– Ja nie chcę! – krzyknął starszy syn, a łzy zalewały mu twarz. – Nie chcę, żebyście się rozwodzili! Nie chcę być jednym z tych dzieci, których rodzice się rozwodzą!

Wtedy młodszy syn również zaczął płakać wtulając się we mnie, jakby chciał się schować przed tym, co właśnie usłyszał.

Chłopcy wtulili się we mnie, jakby szukali ukojenia w moich ramionach. Ich ciała drżały, a łzy zlewały się na moje ramiona. Mój świat właśnie się rozpadł. Na drugim końcu kanapy siedział mąż, a jego oblicze wyrażało smutek i bezradność wobec tego, co się stało.

To było najtrudniejsze, co musiałam z nimi przeżyć. Ale wiedziałam, że muszę być dla nich silna, bo teraz bardziej niż kiedykolwiek potrzebowali mojej miłości i wsparcia.

Potrzeba wsparcia

Kiedy mąż wyszedł z domu, poczułam, że nadszedł czas, aby na spokojnie porozmawiać z dziećmi. Wiedziałam, że ich świat właśnie rozpadł się na milion kawałków, a odbudowanie go będzie trudne i wymagające. Nie chciałam zostawiać ich samych z tymi silnymi emocjami, które wypełniły nasz dom.

Usiedliśmy razem w salonie, a ja starałam się znaleźć słowa, które pomogą im zrozumieć to, co się dzieje. Starszy syn patrzył na mnie z oczami pełnymi zmartwienia i pytania, młodszy natomiast wyglądał na kompletnie zdezorientowanego, nie wiedząc, jak zinterpretować sytuację.

– Chłopcy – zaczęłam powoli, starając się utrzymać spokój – Wiem, że ostatnio było wiele niejasności i nieporozumień. Mam nadzieję, że potraficie się ze mną podzielić tym, co czujecie.

Starszy syn przytaknął, ale nie odezwał się, patrząc na mnie z intensywnym spojrzeniem.

– Chciałabym, żebyście wiedzieli, że niezależnie od tego, co się dzieje między mną a tatą, wasze uczucia i wasza bezpieczna przestrzeń tutaj, w domu, są najważniejsze. – kontynuowałam, czując, jak moje gardło zaciska się z emocji.

Młodszy syn przytulił mnie nagle, jego ciało drżało, a ja poczułam, jak łzy zbierają się w moich oczach. To było trudne, ale wiedziałam, że musimy to przejść razem.

– Cokolwiek będzie dalej, zawsze będę tutaj dla was – obiecałam, czując, jak trzymam ich dłonie w moich.

Starszy syn spojrzał na mnie z oczami pełnymi troski i empatii.

– Mamo, ja nie chcę, żebyś Ty była sama – powiedział cicho, a jego głos drżał lekko. – Chciałbym, żebyś była szczęśliwa, żebyś mogła kochać.

Te proste słowa uderzyły we mnie jak piorun. Czułam, jak łzy zbierają się w moich oczach. On dostrzegał więcej, niż mogłam sobie wyobrazić. W jego głosie było wsparcie, ale także zrozumienie, które wykraczało poza jego lata.

– To bardzo miłe z twojej strony, kochanie – odpowiedziałam, starając się utrzymać spokój. – Ale nie martw się o mnie. Będę dobrze. Najważniejsze teraz, żebyśmy byli dla siebie tutaj.

Młodszy syn przytulił się bliżej, jakby chciał okazać mi wsparcie, którego sam potrzebował. Jego obecność i ciepło dodawały mi sił.

Starszy syn wzruszył ramionami i spojrzał na mnie z determinacją.

– Chcę, żebyś była szczęśliwa – powtórzył, patrząc mi głęboko w oczy.

To było jedno z tych magicznych momentów, gdy dziecięca mądrość przebijała przez ciemność trudnej sytuacji, przypominając mi o tym, co naprawdę się liczy w życiu. Ich miłość i troska były dla mnie największym wsparciem w tym burzliwym czasie.

Wsparcie najbliższych

W najtrudniejszym momencie swojego życia, gdy wszystko wydawało się być na krawędzi, poczułam, że potrzebuję wsparcia najbliższych mi osób. Musiałam być silna dla dzieci, codziennie stawiać czoła obowiązkom zawodowym, a jednocześnie zmierzać się z procesem rozwodowym i podziałem majątku. Tego dnia postanowiłam porozmawiać z mamą, wiedząc, że jej wsparcie jest teraz nieocenione.

Zawsze mogłam liczyć na wsparcie rodziców. To oni byli ze mną, kiedy mój mąż miesiącami pozostawał poza domem. Pomagali mi w opiece nad chłopcami, kiedy ja miałam spotkania biznesowe lub inne załatwienia. Tata zajmował się drobnymi naprawami w domu. W trudnych chwilach ich obecność była dla mnie kotwicą, a w radosnych – dzielili ze mną moje sukcesy i szczęście. Wiedziałam, że zawsze mogę na nich liczyć, niezależnie od okoliczności.

Gdy usiadłam naprzeciw niej, moje serce biło mocniej, a w głowie krążyły setki myśli, które musiałam uporządkować, zanim otworzę usta, by powiedzieć jej prawdę.

– Mamo, muszę ci coś powiedzieć… – zacząłem, czując jakby moje gardło zacięło się na słowach.
– Co takiego, Magdziu? – zapytała mama, jej oczy wypełnione troską i niepewnością.
– To oficjalne… rozwodzę się – odpowiedziałem, patrząc w dół, unikając jej wzroku.

Mama zdziwiła się i zamarła na chwilę, jakby próbując przetrawić tę informację. W jej oczach pojawiło się wyraźne zdziwienie i smutek.

– Magdziu, dlaczego? Co się dzieje? – zapytała, podchodząc bliżej i kładąc delikatnie dłoń na moim ramieniu, szukając kontaktu wzrokowego.
– To długa historia, mamo… – westchnąłem ciężko. – Po prostu nie daję rady dłużej udawać, że wszystko jest w porządku. On od lat ma kochankę. Przyjeżdżał do domu tylko dla chłopców. Cały czas mnie oszukiwał. Nie potrafię wybaczyć czegoś takiego.

Moja mama spojrzała na mnie z głębokim zrozumieniem, ale zarazem z niedowierzaniem w oczach. Jej ręce nieśmiało sięgnęły w moją stronę, jakby chciała wesprzeć mnie tym gestem w mojej decyzji.

– Magdziu… Ale co z dziećmi? Jak oni to znoszą? – zapytała, dźwięk jej głosu pełen troski i niepewności.
– Staram się być dla nich silna – odpowiedziałem, czując jakby ciężar tego wszystkiego spadał mi z serca – Ale muszę być teraz też silna dla siebie. Nie mogę dłużej udawać, że wszystko jest w porządku, kiedy tak naprawdę nie jest.

Mama skinęła głową, przytakując moim słowom. Po chwili w milczeniu spojrzała mi prosto w oczy.

– Pamiętaj, że możesz na mnie liczyć, Magdziu – powiedziała stanowczo – Jesteśmy tutaj dla ciebie i dla dzieci. Zrobimy wszystko, co w naszej mocy, aby was wspierać przez ten trudny czas.

Te słowa jej wsparcia i zrozumienia dodały mi odwagi. Wiedziałem, że nawet w tym chaosie, w którym znalazłam się przez jego kłamstwa i zdrady, mam najbliższych, którzy będą moim oparciem.

Przygotowania do rozwodu i sprawy majątkowe

Kolejne dni były dla mnie intensywnym okresem przygotowań do założenia sprawy rozwodowej i podziału majątku. Po długim namyśle postanowiłam sama zająć się całą stroną formalną, zwłaszcza że dom, który jeszcze przez długie lata muszę spłacać, pozostawał w centrum tych działań.

Nie sądziłam, że proces załatwiania spraw majątkowych będzie tak skomplikowany. Musiałam załatwić wiele formalności, między innymi uzyskać wypis z rejestru gruntów wraz z wyrysem z mapy ewidencyjnej, oraz wypis z kartoteki budynków. To były tylko początkowe kroki w serii niezbędnych dokumentów.

Potrzebne były również zaświadczenia stwierdzające, że działki nie są objęte planem urządzenia lasu ani programem rewitalizacji. Dokument z miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego był kolejnym, kluczowym elementem, potwierdzającym przeznaczenie działek.

Dodatkowo, musiałam pamiętać o uzyskaniu odpisu skróconego aktu małżeństwa oraz dokumentu od banku, który potwierdza aktualną wysokość moich zobowiązań z tytułu kredytu hipotecznego. Cały ten proces wymagał ode mnie nie tylko ogromnej uwagi, ale także zdolności do zarządzania wieloma zadaniami jednocześnie.

Siedząc przy biurku, otoczona stertą papierów, czułam na sobie ciężar odpowiedzialności za przyszłość, która nieodwracalnie się zmieniała. Było to dla mnie nie tylko wyzwanie formalne, ale także emocjonalne, gdyż każdy dokument, który podpisywałam, zbliżał mnie do końca pewnego etapu życia i otwierał nowy rozdział pełen niepewności, ale też nadziei na lepsze jutro.

W tym czasie często ogarniał mnie smutek i niepewność. Zastanawiałam się, gdzie zrobiliśmy błąd. Czy mogłam coś zrobić inaczej, lepiej? Może poświęcałam mu za mało uwagi, ale jak mogłam, kiedy większość dnia spędzał w pracy, a ja musiałam zająć się domem, dziećmi i swoją pracą? Czasem czułam się kompletnie wykończona, ale on nie zdawał sobie z tego sprawy. Może brakowało nam rozmów, tych prawdziwych, gdzie dzielimy się swoimi myślami i obawami. Przypominałam sobie, jak pytałam go o jego dzień, a on zawsze odpowiadał, że nie chce mnie obciążać swoimi problemami, bo i tak mam dużo na głowie. Może właśnie to było problemem – że nie chciał dzielić się ze mną swoimi troskami, żeby mnie nie przytłoczyć.

Zaczął znikać. Bez słowa. Pod przykrywką rozwoju osobistego i robienia wymarzonej kariery. Nigdy nie przyszedł i nie powiedział “to nie moje życie, jest mi źle”. Uciekł od problemów i od tego, co go przytłaczało. Nie myślał o konsekwencjach ani o tym, jak bardzo mnie to dotknie. Po prostu zaczął się oddalać, coraz bardziej zatapiając w swoim świecie kłamstw, gdzie ja coraz mniej się liczyłam.

Czytaj kolejne rozdziały

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *