Jak schudłam 15 kg w 6 miesięcy – sprawdzone metody

W internecie znajdziesz bardzo dużo informacji na temat tego, jak schudnąć. W teorii wszystko jest proste. Oblicz swoje zapotrzebowanie kaloryczne. Utnij trochę kalorii i automatycznie będziesz chudnąć.  Nie będę się tutaj zagłębiać w szczegóły, bo pamiętajcie, że nie jestem trenerem personalnym ani nic podobnego. Samej udało mi się schudnąć 15 kg w 6 miesięcy bez katowania się i bez rezygnowania z tego co lubię. Jak to zrobiłam?

Odchudzam się odkąd pamiętam

Gdyby się tak zastanowić to byłam na permanentnej diecie od kilkudziesięciu lat… tylko byłam na takiej diecie, na której z roku na rok byłam coraz grubsza zamiast chudsza. Każdą dietę zaczynam od zdjęć, jak wyglądam “przed”, tak dla motywacji, żebym mogła porównać swój sukces. Szkoda tylko, że moje zdjęcia stały się dokumentacją tego, jak tyłam a nie chudłam.

Co się zmieniło tym razem, że w końcu się udało mi się chudną 15 kg w 6 miesięcy?

Znajdź zewnętrzny bodziec

Uważam, że odchudzanie zaczyna się w głowie. W Twojej głowie. Nie w głowie Twojej rodziny czy znajomych. Bo tekst “Ej zrób coś ze sobą”, “mogłabyś chudnąć” “nadwaga jest niezdrowa” – to nie są motywujące bodźce.

Musisz sama poczuć jakiś pozytywny bodziec.
To jakaś taka myśl, energia, która sprawi, że każdego dnia będzie chciało Ci się walczyć. Zrobić kolejny krok do przodu. I nie koniecznie działają postanowienia noworoczne i że chcesz być “fit” na wakacje… Chociaż u mnie to właśnie wakacje były tym pierwszym motywującym bodźcem.

Zajmuję się tworzeniem biżuterii.
Kiedy zarezerwowałam wakacje w Grecji, w mojej głowie rodziło się milion pomysłów na zdjęcia letnich kolekcji biżuterii. W tych wizjach tylko nie pasowałam ja… ja z nadwagą… i to był ten bodziec… trzeba to zmienić…

Wiedziałam, że do wyjazdu nie schudnę 30 kg, żeby być mega fit laską, ale chciałam chociaż spróbować. 

Fakty na temat mojego odchudzania

Przede wszystkim matematyka jest bardzo prosta.

  • Kiedy tyjemy – oznacza to, że dostarczamy do organizmu za dużo kalorii lub spalamy za mało
  • Kiedy chcemy schudnąć musimy albo ograniczyć spożywane kalorie albo musimy więcej kalorii spalać.

Tyle. Tutaj nie ma filozofii.

Oczywiście w internecie znajdziesz mnóstwo kalkulatorów, które pozwolą obliczyć ile tych kalorii przyjmować, żeby schudnąć, ale ja przyznam Wam szczerze, że tym razem robiłam to totalnie na wyczucie (jeśli chcecie, żebym opowiedziała Wam moje inne historie na temat odchudzania – a wśród tych historii jest ta, w której obsesyjnie liczyłam każdą kalorię, dajcie znać w komentarzu)

Fakty:

  1. Każdego dnia starałam się wypijać minimum 2 litry wody. Nie lubię wody, ale kiedy wprowadziłam rytm picia minimum 5 szklanek w ciągu dnia, bardzo szybko wpadłam w nawyk, który po jakimś czasie stał się dla mnie totalnie naturalny 
  2. Każdy dzień zaczynałam od treningu. Opierałam się na ćwiczeniach, które znalazłam na YouTubie. Były to różne zestawy: kardio, tabaty aż w końcu odkryłam, że największą frajdę sprawia mi Zumba. No właśnie. Bo jeśli chodzi o aktywność fizyczną, to uważam, że trzeba robić to co sprawia nam największy fun. Wtedy będzie Ci się porostu chciało ćwiczyć. A jeśli musisz się do tego zmuszać, no to raczej nie wytrwasz zbyt długo w swoim postanowieniu
  3. Ja uwielbiam jeść. Szalenie trudno jest mi wyeliminować cukier z diety, czy z rezygnować z pysznych ziemniaczków z mięsem i sosem – na samą myśl cieknie mi ślinka. Ale postanowiłam zmienić porcje. To też nie było łatwe na początku, ale z czasem szybko można się przyzwyczaić. I tak na śniadanie zamiast wielki bułki jadłam, dwie kromki chleba razowego. Zamiast 4 ziemniaków 2. Zamiast drożdżówki do kawy zjadałam jedno ciastko, a na kolację zdrową sałatkę
  4. Okno żywieniowe. Polega ono na naprzemiennym jedzeniu w określonych odstępach czasu oraz okresie postu występującym w momencie, kiedy nie spożywamy posiłków. W moim przypadku okno żywienionwe stosuję od lat i porostu wynika ono z moich przyzwyczajeń. Pierwszy posiłek jem około godziny 8:00 – ostatni natomiast o godzinie 16:00. Tym samym przez 8 godzin w ciągu dnia jem, a przez 16 mam post. Od razu odpowiadam. Nie jestem głodna. Już naturalnie po godzinie 16:00 nie chce mi się jeść
  5. Wieczorem przed pójściem spać idę na spacer. Generalnie pilnuję tego, żeby w ciągu dnia wykonywać około 10000 kroków (wliczając w to kroki wynikające z mojej porannej aktywności). Tym samym łącząc poranny trening, wieczorny spacer i normalnie funkcjonowanie spalałam dziennie około 1000-1200 kalorii (w zależności od intensywności treningu)
  6. Ważyłam się codziennie. Wiem, że specjaliści to odradzają, ale pamiętaj, że nie liczyłam kalorii. Wahania wagi pokazywały mi czy nie przegięłam pały. Jeśli cyfry na wadze szły w górę wiedziałam, że w dany dniu muszę albo mniej zjeść albo zrobić jakąś dodatkową aktywność.
  7. Wypracowanie nawyku – to klucz do wszystkiego. Oczywiście, że miałam dni, w których totalnie nie chciało mi się ćwiczyć, albo kiedy na zewnątrz waliło żabami z nieba i ostatnią rzeczą na jaką miałam ochotę to spacer, albo bolała mnie głowa, albo noga. Nie! Zero wymówek. Tutaj świetnie sprawdza się zasada, którą kieruję się w życiu “nie chce mi się, dlatego to zrobię”. Małymi kroczkami do przodu aż wpadniesz w rutynę i wtedy zaczną dziać się cuda.
  8. Nie wyznaczyłam sobie celu, chociaż mądrzy ludzie mówią, że tak trzeba (sama często to robię), ale w tym przypadku odpuściłam. Ogólnie rzucić powinnam jakieś 30 kg. Ale ta liczba jest dla mnie tak niewyobrażalna, że na samą myśl mam ciarki na plechach. Dlatego założyłam, że chciałabym schudnąć 1 kg. 1 kg to jest spoko. No i zrzuciłam 1 kilogram. Więc znowu założyłam, że chcę zrzucić 1 kg. I rzuciłam. I tak w kółko… i nagle zrzucając 1 kilogram okazuje się, że zrzuciłam tych kilogramów 15.

I teraz czas na story time – moja historia

Przede mną wizja tych wymarzonych wakacji.
Trzeba zabrać się za sobie. To był czas, kiedy byłam na etapie wypracowywania tych pozytywnych nawyków.  Małymi kroczkami do przodu… Spadały gramy, później kilogramy…
W dzień wyjazdu oczywiście nie byłam fit laska, ale przynajmniej próbowałam.

No i wakacje w bajecznej Grecji. All inclusive, więc jedzenie wołało na mnie z każdej strony. Do tego drinki, darmowe przekąski – no wszystko co nie służy odchudzaniu.


Ale nawyki wypracowane już były. Więc jadłam zmniejszone porcje. Chodziłam na aerobik.
I dalej spacerowałam. A spacery po górzystej Krecie to jak mega hiper trening kardio. Serio! Byliśmy w takiej miejscowości, gdzie na plażę trzeba było zejść z wielkiej góry. Zejście z góry to jeszcze luz. Ale wyjście powrotem. To już było niezłe ćwiczenie.

Po powrocie z Grecji – okazało się, że schudłam kolejne 2 kilogramy.
Wiecie jaka to radość! Bo nie czułam, żebym robiła coś niesamowitego, żeby schudnąć. Jadłam normalnie z niczego nie rezygnując. Nawet zakładałam, że bilans raczej będzie dodatni.

Później pojechaliśmy nad Bałtyk. Byłam tak podjarana moimi efektami, że nie chciałam przerywać dobrej passy. A wiecie… nad Bałtykiem wszystko kusi… Tu gofry, tu lody, tu smażona rybka, no jak sobie odmówić. Jak Wam już wspomniałam, z jedzenia ciężko mi zrezygnować… Sprawa była więc bardzo prosta. Musiałam zacząć spalać więcej kalorii. Nie zrezygnowałam z porannych treningów, ale dodatkowo dołożyłam spacery brzegiem morza, które generowały około 20000 kroków dziennie.

Kiedy wróciłam do domu po 3 tygodniach urlopu nad Bałtykiem okazało się, że zrzuciłam ot tak nie czując tego za bardzo 4 kg

To co wtedy czułam, to najpiękniejsze uczucie świata. Tej dobrej passy nie dało się przerwać. A poza tym wciąż miałam poczucie, że w zasadzie to nic szczególnego nie robię.

Ot tańczę zumbę – co sprawia mi mega frajdę.
Chodzę na spacery, które kocham.
Jem to co jadłam tylko w mniejszych ilościach.

I zasadzie tyle.

Tym samym od czerwca do grudnia schudłam 15kg.
Oczywiście są upadki. Kiedy trafia się jakiś imprezowy weekend i po takim weekendzie staję na wagę i widzę tam +2kg (o zgrozo, nie wiem jak to możliwe), ale wtedy wiem, że od razu muszę działać.

A na koniec zdradzę Ci małą ciekawostkę z jednej z moich poprzednich diet (pamiętacie, jeśli chcecie posłuchać o tym, jak się nie odchudzać dajcie znak w komentarzu, a z przyjemnością podzielę się moimi historiami)

Dawno, dawno temu dostałam dietę rozpisaną przez dietetyka.
Dieta smaczna, wszystko się zgadzało, zaczynamy.
Wszystko fajnie… tylko po tygodniu nie było ŻADNYCH efektów mimo tego, że trzymałam się rozpiski w 100%. Ani razu nie zgrzeszyłam….Teoretycznie…

A praktycznie… to był czas, kiedy piłam kawę. Duże ilości kawy. Najlepiej late albo kapuczino z dużą ilością spienionego mleka no i łyżeczką cukru, bo kawa bez cukru to bleee. Taka kawa potrafi mieć nawet 150 kcal. W ciągu dnia wypijasz 3 takie kawy. Ot tak dorzucasz 450 kcal. Jak pomyślę, ile wysiłku kosztuje mnie spalenie 450 kalorii, to chwytam się za głowę.

Pamiętaj. Małe rzeczy mają znaczenie.
To może być jedno jabłko, które zjesz między posiłkami, bo poczujesz głód.
To może być dodatkowy ser i szynka, którą wrzucisz na kanapkę

One thought on “Jak schudłam 15 kg w 6 miesięcy – sprawdzone metody

  1. Artykuł na temat jak schudnąć 15 kg w 6 miesięcy jest bardzo interesujący i inspirujący. Autorka przedstawia swoje osobiste doświadczenia i sprawdzone metody, co sprawia, że warto skorzystać z jej rad. Dowiedziałam się wiele użytecznych informacji na temat zdrowego odżywiania, aktywności fizycznej i motywacji. Artykuł na pewno zachęcił mnie do podjęcia wysiłku w odchudzaniu i zmianie swojego stylu życia. Naprawdę warto przeczytać ten artykuł dla inspiracji i cennych wskazówek.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *